Po co powstały dopalacze? [wywiad z z profesorem Jerzym Vetulanim]

O ofiarach Mocarza mówi cała Polska. Problem z dopalaczami jest efektem chybionej polityki narkotykowej - początkowo ich idea była zupełnie inna. Między innymi o tym rozmawiamy z profesorem Jerzym Vetulanim.

Tagi

Źródło

www.fpiec.pl
Aleksandra Grzegrzółka

Odsłony

2895

O ofiarach Mocarza mówi cała Polska. Problem z dopalaczami jest efektem chybionej polityki narkotykowej - początkowo ich idea była zupełnie inna. Między innymi o tym rozmawiamy z profesorem Jerzym Vetulanim.

Od kilku dni cała Polska żyje falą zatruć dopalaczami z niesławnym Mocarzem na czele. W gąszczu nazw specyfików i podzielonych opinii względem tego, kto zawinił - polityka narkotykowa w Polsce, przestępcy czy użytkownicy - łatwo się zgubić. Zwolennicy penalizacji ochoczo popierają dopisywanie do listy nielegalnych kolejnych substancji, nie zdając sobie sprawy z tego, jak szybko powstaną nowsze, jeszcze niebezpieczniejsze mieszanki. Tymczasem tzw. 'designer drugs' początkowo miały być odpowiedzią na problem, a nie przyczyną kolejnego. Między innymi o tym postanowiliśmy porozmawiać z profesorem Jerzym Vetulanim, który od lat krytykuje represyjną politykę narkotykową w Polsce.

Aleksandra Grzegrzółka, F5:  Jak wygląda sprawa z psychodelikami? Chcemy ich używać w medycynie. Niektórzy naukowcy twierdzą, że pod ich wpływem dokonali przełomowych odkryć albo sformułowali rewolucyjne teorie.

Psychodeliki kojarzymy najczęściej z twórczością artystyczną, z Baudelairem i Witkacym, a nie nauką, prawda? Ale podam pani przykład odkrywcy reakcji łańcuchowej polimerazy, czyli 'DNA fingerprinting', dzięki której można znaleźć zabójcę po włosie czy gwałciciela po spermie itd. Kary Mullis otrzymał za to Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii w 1993. Przyznał, że kolosalny wpływ na jego odkrycie miał fakt, że w latach 60. i 70. używał w dużych ilościach LSD. Potrafił po jego spożyciu połączyć punkty na swojej mapie myślowej w sposób niekonwencjonalny.

Uwalnia się taki rodzaj myślenia abstrakcyjnego.

Tak, i kreatywność. Ona jest bardzo często związana z takimi stanami. Właśnie dlatego psychodeliki odegrały istotną rolę w tworzeniu większości systemów religijnych. 

Ayahuasca?

Między innymi. Spójrzmy chociażby na religię katolicką. Trzy dary królewskie dla małego Jezuska – przecież mirra i kadzidło to psychodeliki. Albo ta fantastyczna historia z manną (pokarm, którym żywili się Izraelici na pustyni w czasie ich wędrówki do Ziemi Obiecanej – przyp. red.). Benny Shannon, wybitny izraelski uczony i mój przyjaciel, który pisał o ayahuasce w Biblii, uważał, że najprawdopodobniej ta manna, która spadała z nieba, to były strzępki jakichś grzybów psylobicynowych, gdzieś tam przyniesionych przez wiatr. Twierdził tak m.in. na tej podstawie, że Żydzi, jak jedli tę mannę, to potem widzieli we wschodzącym słońcu glorię Pana. A więc trochę typowe halucynacje. Ale może przytoczę bardziej przekonujący dowód. Manna była substancją, którą Żydzi zbierali i przechowywali w świątyni, w srebrnych pucharach. Świątynia została zrabowana przez wojska Nabuchodonozora przy pierwszym zdobyciu Jerozolimy. Babilończycy wyrzucili mannę, ale naczynia wzięli ze sobą. 100 lat później wybuchł konflikt Babilończyków i Persów. Wnuk Nabuchodonozora, Baltazar, dla pokrzepienia serc i dusz wyprawił wielką ucztę, w czasie której użyto tych srebrnych pucharów – najprawdopodobniej skażonych grzybami. W opisie uczty pojawiają się wizje charakterystyczne dla psylobicyny, np. ewidentne psychozy lękowe. A więc nawet nasza, solidna religia abrahamowa ma narkotykowe korzenie. Już nie mówiąc o tym, że alkohol też jest podstawową dla niej substancją.

Marihuana lepsza niż alkohol?

Ależ oczywiście, że lepsza. To jest zresztą socjologicznie ciekawe, skąd się wzięła ta nienawiść do marihuany. Sądzę, że główną przyczyną tak surowego stosunku do marihuany jest jej nielegalność w Polsce. Jak przeglądałem statystyki dotyczące przestępstw związanych z substancjami nielegalnymi w Stanach Zjednoczonych, w 80 proc. to były przypadki związane z obrotem marihuaną. Dopiero teraz, gdy kolejne stany legalizują tę substancję, cały aparat policyjny zaczyna się koncentrować na ściganiu ciężkich narkotyków.

Prawo nie nadąża za życiem.

Ta otwartość zależy moim zdaniem od sytuacji politycznej. Marihuana w Polsce jest traktowana przez dużą część społeczeństwa jako wróg numer jeden, a jest przecież legalna w Portugalii. Polska i Portugalia to bardzo podobne kraje – średniej wielkości, dość moralne, z silnym wpływem Kościoła katolickiego. Tyle że episkopat portugalski akceptuje marihuanę, a polski nie. Gdyby wiejski proboszcz zachęcał do stosowania marihuany jako naturalnego leku z bożej apteki, aby zmniejszyć bóle czy spastyczność, to ludzie zaczęliby to robić.

Bo mają do niego zaufanie.

No właśnie. Ale ktoś by to musiał temu proboszczowi narzucić albo, co gorsza, wytłumaczyć. Ci ludzie nie mają pojęcia o tym, o czym twierdzą, że jest szkodliwe.

Na ile możemy obecnie mówić o świadomych użytkownikach substancji psychoaktywnych?

Kłopot polega na tym, że wciąż jeszcze substancje uzależniające są trochę tematem tabu. Stosunek przynajmniej części społeczeństwa jest szalenie wrogi. Jak młodzież naucza się teraz o narkotykach? Zazwyczaj uczy się, strasząc. Te straszaki mają odciągnąć od narkotyków. To jednak najwyżej sprawi, że nie sięgną po nie ci, którzy i tak nie byliby nimi zainteresowani. Tymczasem wystarczy zerknąć do internetu i zobaczyć, jak dziesiątki ludzi chwali się, jakie fantastyczne mieli odloty. To jest taka grupa, którą im bardziej się przestraszy, tym chętniej będzie to brała. Owoc zakazany smakuje najlepiej.

Złudzenie elitarności.

Tak, tacy użytkownicy łatwo kupują miejskie legendy na temat różnych substancji i ślepo w nie wierzą. Ale jest też pewna dysproporcja między wiedzą użytkowników a naukową, bo nie starczyło czasu na badania. Ja pracowałem nad LSD w końcu lat 60., po czym nagle wycofano środki na badania, bo LSD zainteresowała się armia.

A potem na świecie nastąpiła masowa penalizacja, od której teraz ponownie myślimy się odwrócić.

Tak, i to zablokowało rozwój badań. Np. wśród użytkowników ważny i popularny jest teraz temat DMT. M.in. ze względu na ayahuaskę – tymczasem nie ma dużo badań naukowych na temat tej substancji. Za to użytkownicy wiedzą bardzo dużo – często mnóstwo rzeczy, których nie wiedzą uczeni. Badacze z pogardą patrzą na użytkowników – ja nie. Uważam, że kontakt z nimi daje bardzo wiele. Nawet jeżeli ich interpretacja efektów może być niezupełnie trafiona, to już sama wiedza o tym, jak one wyglądają, jest przydatna. Jeżeli np. ktoś pisze o dopalaczach, ale ich nie brał, to ciężko mu pewne rzeczy zrozumieć. 

Designers drugs są rosnącym problemem. Kolejne eksperymentalne mieszanki są odpowiedzialne za zgony i szkody społeczne. Czy depenalizacja ciężkich narkotyków mogłaby zapobiec fali niebezpiecznych designer drugs?

Mogłaby, ale trzeba zacząć od tego, że designers drugs w ogóle miały być odpowiedzią na dwa problemy. Jeden to nielegalność substancji odurzających. Jednak, co ważniejsze, designer drugs miały walczyć z niską jakością substancji dostępnych na czarnym rynku. Skażenie ulicznych narkotyków było już wtedy ogromne. A efektem tego są poważne problemy ze zdrowiem tych, którzy je biorą. Np. polska domowa amfetamina jest bardzo czysta, ale ta rosyjska już nie. W Stanach Zjednoczonych z kolei uliczna heroina często jest skażona MPTP. Ostatnio kolega pokazywał mi dwa przypadki młodych chłopaków, u których w ciągu kilku dni rozwinął się zaawansowany parkinson. Winę ponosiło właśnie MPTP – dlatego pracujemy z tą substancją wyłącznie w maseczkach. Powoduje błyskawiczną degenerację neuronów dopaminowych w prążkowiu. A jednak to jednocześnie fantastyczne narzędzie – idealnie nadaje się do badań nad parkinsonem na małpach.

Wracając jednak do dopalaczy, oryginalnie były znacznie czystsze i mniej niebezpieczne. Designers drugs wprowadzono jako alternatywę dla złych jakościowo narkotyków.

Czas pokazał, że wcale się tak nie stało.

Bo przez długi czas wystarczyło określić, która substancja jest nielegalna i zastąpić ją czymkolwiek dającym podobny efekt. Jeśli przykładowo amfetamina była nielegalna, to stworzono metaamfetaminę, dużo gorszą, powodującą przede wszystkim liczne zapalenia w jamie ustnej. Ale w podobny sposób powstało też ecstasy – próbowaliśmy połączyć działanie psylobicyny i amfetaminy.

A teraz MDMA ma leczyć cierpiących na zespół stresu pourazowego.

Dokładnie. Designers drugs zatem, nawet jeśli ich idea niebezpiecznie skręciła, przyniosły nam nie tylko złe skutki. Jak wszystkie substancje.

Oceń treść:

Average: 9.5 (2 votes)

Komentarze

redakcja

Pan Vetulani fajnie opowiada, ale kiedy staraliśmy się z nim skontaktować w sprawie Kuchni [H]yperreala, nie odpowiedział na maile.

Anonim (niezweryfikowany)

Tak to czytam i stwierdzam, ze profesor strasznie pierdoli. Przykre to ale tak muszę stwierdzić.

Anonim (niezweryfikowany)

Dlaczego?

FajnaBania

Stary cap.

Zajawki z NeuroGroove
  • 5-MeO-DMT


hihi :)


  • MDMA (Ecstasy)

nazwa substancji: extasy, alko, THC



poziom doświadczenia użytkownika: sredni (4 lata jaram bake; w zeszle wakacje zaczolem przygode z tabletkami; przez 2 miesiace w ciagu amfetaminowym, obecnie juz staram sie unikac scierwa; raz w zyciu grzyby; raz LSD-ale mnie nie porobilo; raz tusipect ktory moim zdaniem jest chujowy). mam 18 lat, 180 wzrostu jakies 70kg wagi. to chyba wszystko...



dawka, metoda zażycia: 2 tabletki znaczek: koperta; doustnie, po ok 2 godz kolejna doustnie


  • Benzydamina
  • Pierwszy raz

Ciekawość spróbowania nowej substancji, bez przejmowania się problemami, dobry kontakt z kumplem

Lek zakupiłem internetowo ;D W mieszkaniu byłem z dobrym kolegą. Obiad zjadłem ok. 14:00 i zaraz po tym zabrałem się do ekstrakcji 3 saszetek(najpierw wsypać, potem zalać zimną wodą, delikatnie przemieszać, przelać przez chusteczkę). Następnie suszyłem na kaloryferze.

 

T+0  18:00- Zeskrobałem co zostało i wrzuciłem do resztki soku pomarańczowego, chusteczke też dodatkowo opłukałem. 3-4 łyki paskudztwa i nie ma. Czekałem na efekty słuchając muzyki. 

  • Kodeina
  • Pierwszy raz

Przed wjebaniem tabletek nie jadłem nic, nic nie piłem. Wziąłem je po jakiejś godzinie po obudzeniu, zapiłem je Blackiem, a gdy zaczęły wchodzić to se zjadłem dwie półbafgietki, żeby nie zasłabnąć z głodu.

Witam wszystkich czytelników, w tym raporcie podzielę się z wami moimi pierwszymi i zajebistymi wrażeniami po upizganiu się kodeiną.

randomness