20-letnia Żaneta w Toruniu sprzedawała dopalacze w sklepie na starówce. Przyznała się do winy

Zaledwie 20 lat miała ekspedientka, która sprzedawała dopalacze w sklepie "Śmieszne rzeczy" przy ul. Sukienniczej w Toruniu. Żaneta M. przyznała się do winy i dobrowolnie poddała się karze. Najbardziej zabolą ją skutki finansowe.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

torun.naszemiasto.pl
Komentarz [H]yperreala: 
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła - pozdrawiamy serdecznie! Wszystkich czytelników materiałów udostępnianych na naszym portalu serdecznie i każdorazowo zachęcamy do wyciągnięcia w ich kwestii własnych wniosków i samodzielnej oceny wiarygodności przytaczanych faktów oraz sensowności zawartych argumentów.

Odsłony

83

Zaledwie 20 lat miała ekspedientka, która sprzedawała dopalacze w sklepie "Śmieszne rzeczy" przy ul. Sukienniczej w Toruniu. Żaneta M. przyznała się do winy i dobrowolnie poddała się karze. Najbardziej zabolą ją skutki finansowe.

Czy 20-latka zdawała sobie sprawę z tego, co sprzedaje? Częściowo na pewno tak. Być może jednak nie miała pełnej świadomości tego, jakie spustoszenie w ludzkim organizmie poczynić mogą 3-CMC, pentedron (stymulant), etkatynon (z grupy amfetamin) czy brefedron (też z grupy amfetamin). Szczególnie -w kompilacjach z innymi substancjami.

A tę całą chemię zawierały właśnie rzekome "produkty kolekcjonerskie", które Żaneta M. sprzedawała w sklepie przy ul. Sukienniczej na starówce w Toruniu. Stanowiły zagrożenie dla zdrowia i życia dużej grupy osób - ustalono.

Kobieta przyznała się do winy i dobrowolnie poddała się karze. Kilka dni temu Sąd Okręgowy w Toruniu ogłosił wyrok w jej sprawie. Jest o tyle nietypowa, że ręka sprawiedliwości dosięgnęła Żanetę M. dokładnie po... dekadzie od popełnienia przestępstwa.

To nie były "śmieszne rzeczy" tylko śmiertelnie groźne dopalacze

"Śmieszne rzeczy" - pod takim szyldem działał sklep przy ul. Sukienniczej w Toruniu. To jednak z uliczek odchodzących od Rynku Nowomiejskiego. Na uboczu do dziś, bez szczególnego ruchu amatorów gastronomii czy handlu. Przed dekadą była jeszcze spokojniejsza.

Żaneta M. pracowała tutaj za ladą od połowy maja 2013 do końca kwietnia 2014 roku. Jak wyliczono - i kobieta się do tego przyznała w prokuraturze i sądzie - sprzedała wówczas przynajmniej 618 sztuk dopalaczy.

Nawet śmiertelnie groźne specyfiki sprzedawane tutaj jako "produkty kolekcjonerskie". Nazwy miały intrygujące, czasem wręcz poetyckie: "dodatek do pisaki koloru złotego", "rozpałka do pieca kolory niebieskiego" i podobne.

Tak naprawdę jednak były to dopalacze, z którymi dekadę temu państwo i jego służby nie mogły sobie dać rady. Fala zatruć, a nawet zgonów przetaczała się w tamtym czasie przez wszystkie praktycznie regiony kraju. Handlujący dopalaczami natomiast sprytnie omijali przepisy. Początkowo zresztą z procederem walczyć miał... sanepid, a nie organy ścigania.

Po latach jednak handlarze i sprzedawcy stawali i stają przed obliczem Temidy. W roku ubiegłym wyroki - także po latach od przestępstwa - usłyszały takie osoby z Grudziądza, o czym "Nowości" szeroko pisały. Teraz przyszedł czas na Toruń.

Wyrok dla Żanety M.: więzienie w zawieszeniu i mocno "po kieszeni"

Ostatniego dnia lutego Sąd Okręgowy w Toruniu ogłosił wyrok dla Żanety M. 31-letnia obecnie kobieta została uznana za winną sprzedawania groźnych dla ludzkiego życia i zdrowia dopalaczy, do czego zresztą - jak piszemy na wstępie - przyznała się.

Młoda kobieta skazana została na 1 rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata próby. Poza tym ukarana została grzywną w wysokości 4 tys. 400 zł. Do tego orzeczono wobec niej przepadek 6 tys. 500 zł zarobionych na przestępstwie. To jednak nie wszystko, co ma do zapłaty. Pokryć musi jeszcze 1 tys. 160 zł kosztów sądowych. Razem do zapłaty ma zatem ponad 12 tysięcy zł.

- Wyrok ten nie jest jeszcze nieprawomocny - mówi Jarosław Szymczak, asystent rzecznika sądu. Dodając jednak, że najprawdopodobniej takim się stanie - jest wszak wynikiem dobrowolnego poddania się karze przez oskarżoną.

WAŻNE. Toruński sklep także udawał legalny biznes

  • "Pachnący dom" - tak nazywał się sklep w Grudziądzu, który sprzedawał dopalacze. To jego ekspedientki usłyszały wyroki po latach w minionym roku w Sądzie Okręgowym w Toruniu.
  • Sklep przy ul. Sukienniczej w Toruniu, identycznie jak grudziądzki, udawał legalny biznes - sprzedaż gadżetów i artykułów gospodarstwa domowego. Pod przykrywką takich towarów jak np. kolorowa rozpałka do pieca sprzedawano tutaj śmiertelnie groźne substancje - tzw. dopalacze.
  • Żaneta M. sprzedała takich produktów ponad 600. Były niebezpieczne dla życia i zdrowia, bo miały w składzie chemicznym substancje o działaniu psychoaktywnym, między innymi pentedron, brefedron, etkatynon, 3,4-CMC oraz substancje z grupy syntetycznych kannabinoidów.

Oceń treść:

Brak głosów
Zajawki z NeuroGroove
  • Dekstrometorfan

nazwa substancji - Dekstrometorfan


dawka - 30 tabletek Acodinu 450mg, ważę 72kg czyli 6,25mg/kg


doświadczenie - mj, alkohol, XTC, kodeina, aviomarin


set & setting - chęć spróbowania czegoś nowego w domowym zaciszu pod opieką żony hehe




Wszystko zaczęło się oczywiście tu na hyperrealu. Po przeczytaniu paru raportów o DXM byłem zaskoczony jak ludzie opisują jazdy w połączeniu z muzyką. Pomyślałem, trzeba spróbować.


  • Tramadol
  • Tripraport

Pragnienie złagodzenia bólu istnienia i samoświadomości. Obawy co do substancji. Niewyspany, lekko obolały i podchorowany. Ciągnący się, nużący beznadziejny, deszczowy dzień.

"Przekleństwo?... Tylko dziki, kiedy się skaleczy,

złorzeczy swemu bogu, skrytemu w przestworze.

Ironia?... Lecz największe z szyderstw czyż się może

równać z ironią biegu najzwyklejszych rzeczy?

 

Wzgarda... lecz tylko głupiec gardzi tym ciężarem,

którego wziąć na słabe nie zdoła ramiona.

Rozpacz?... Więc za przykładem trzeba iść skorpiona,

co się zabija, kiedy otoczą go żarem?

 

Walka?... Ale czyż mrówka rzucona na szyny

może walczyć z pociągiem nadchodzącym w pędzie?

  • AM-2201
  • Etanol (alkohol)
  • Przeżycie mistyczne

Dobre. Byłem po kilku piwkach wypitych ze znajomymi, chciałem przed snem przeżyć szybką, miłą i niewielką podróż. Akcja dzieje się u mnie w domu, godzina ok. 00:00.

Siedziałem w łazience, nabiłem lufę, ściągnąłem chmurę, potem drugą, a potem... Brzdęk. Jakbym dostał patelnią w łeb. Ściągnąłem chyba jeszcze jedną i ruszyłem do łóżka. Cały obraz dał się słyszeć. Zależnie od tego gdzie patrzyłem słyszałem inne słowo. "Jąźl jąźl jąźl jąźl" powtarzał chór w mojej głowie gdy widziałem białe drzwi. "Źląć źląć źląć źląć" gdy odwracałem się w stronę mroku nocy. "Skąd do chuja polskie znaki?!" spytałem sam siebie. Tamte Polsko brzmiące słowa pełne ogonków zdawały mi się być składowymi świata. Miałem wrażenie, że już słyszałem je w bardzo wczesnym dzieciństwie.

randomness