Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

4-ho-met w strzykawce i nowa jakość psychodeli.

4-ho-met w strzykawce i nowa jakość psychodeli.

Wiek: 25 lat.

Doświadczenie: Marihuana, Haszysz, Psylocybina, 4-ho-met, 4-aco-dmt, 2ce, 2cb, MDMA, Metoksetamina, DXM, Mefedron, Kokaina, Amfetamina, BZP/TFMPP, Kodeina, Tramadol, różnorakie benzodiazepiny, Efedryna/Pseudoefedryna, Karbamazepina, Olanzapina, alkohol, tytoń i kilka syfów z dawnych dopalaczy.

Zażyta substancja: 25mg 4-ho-met przyjęte metodą iniekcji domięśniowej.

S&S: Mój pokój. W samotności.

Nie podaję przedziałów czasowych, bo kompletnie nie mam pojęcia ile czasu to trwało. Wejście po aplikacji to była chwila, około 4 min. Sam trip, nie licząc pozostałego po nim spida - nie wiem. Może z 2 godz. Działo się to wczesnym wieczorem.

Zacznę od tego, iż jest to pierwszy TR, jaki piszę w swoim życiu. Do napisania go zmobilizował mnie pewien zacny kolega z hajpa, który wprowadził mnie za pośrednictwem internetu w świat tryptamin zapodawanych drogą iniekcji. Ponadto weny dodało mi 10mg klonazepamu, popitych czerwonym winem (ciężko mi skończyć z benzo).

Pierwszy zastrzyk (kilkanaście dni wcześniej) to była średnio udana próba - powodów mogło być kilka. Natomiast druga próba, czyli ta którą opisuję, przebiegła bez zarzutu. Przedtem musiałem wykonać kilka domowych obowiązków i w tym czasie przyszła paczka z magicznym prochem, toteż robiłem wszystko dość podekscytowany, gdyż z niecierpliwością wyczekiwałem mojej misji. Kiedy dokończyłem swoją domową robotę, wziąłem prysznic i z czyściutkimi łapinkami przystąpiłem do przyrządzania roztworu na łyżce. Zassałem do pompki, patrzę - roztwór wygląda elegancko i klarownie, więc przyjąłem pozycję z nogami wyciągniętymi na kanapie i wbiłem szprycę. Trochę mnie mierziła ta igła 0,7, bo wydawała się gruba w porównaniu z wcześniej stosowanymi igłami 0,5. Ale weszło jak w przysłowiowe masło.

Wyrzuciłem to, co niepotrzebne, schowałem spirytus salicylowy, zapaliłem świeczkę w ciemnym pokoju wcześniej zamykając go na klucz, co by mi nikt nie przeszkodził i po rozmasowaniu uda położyłem się do wyra. Obok laptop z piękną tapetą, która zawsze pozytywnie mnie nastraja, a w słuchawkach Xenia Beliayeva z Moskwy. Electro/minimal z delikatnym wokalem. Polecam tę panią fanom elektronicznej muzyki.

Tak naprawdę, to chyba nie do końca wiedziałem na co się porywam. Wprawdzie doświadczenie jako takie mam, ale kiedy kolega, o którym wyżej wspominałem, powiedział, że taką dawkę i.m. można porównać średnio do 70-100mg przyjętych oralnie, to zrozumiałem dlaczego mnie tak wyjebało...

Zatem przejdźmy do konkretów, panie i panowie. Wejście nie było jakoś szczególnie piorunujące, bo rozpuszczalnika było po podgrzaniu 1,5 ml - niektórzy walą poniżej jednego ml. Jednak i tak śmiało mogę stwierdzić, iż w porównaniu do orala to całkiem inna bajka. Zero bodyloadu. Bum! Zaczęło się. Muza brzmi cudownie, wprost rozkosznie. Pułka, na której paliła się świeczka zamieniła się w prawdziwy teatr świateł i cieni, momentami piękny, momentami groteskowo straszny. Płyty i książki na półce falują, żyją własnym życiem; niektóre chcą zostać zauważone, jakby mówiły: "Hej! My tu też jesteśmy!" Po biurku co jakiś czas przebiega czarny szczur lub jakiś inny gryzoń. Nie boję się, aczkolwiek jest mrocznie i, może zabrzmi to trywialnie, dość psychodelicznie. Jednak to było tylko preludium, moi drodzy...

Nagle moje łóżko obróciło się wokół własnej osi o 90 stopni i momentalnie wróciło do dawnej pozycji. Pokój na jakiś czas zmienił się w starożytną świątynię, a ja poczułem obecność jakiegoś bytu, który aby się ze mną komunikować inkarnował się jako starożytny rycerz kojarzący mi się z orłem. Nie widziałem go jako OEV, jednak miałem jakieś przebłyski w głowie tego jak wygląda. Poczułem ogromną potęgę - mógłby mnie zdmuchnąć jak ja zapałkę, jeżeliby tylko miał taki kaprys. Zapytał się mnie "Czy chcę zobaczyć swoją przyszłość?", jednak nie zgodziłem się. Może przez strach... Powiedziałem, że sam będę ją kreował. Czułem jego ogromną moc, a w pewnym momencie wręcz gniew. Przez chwilę odniosłem wrażenie, że obudził się w moim ciele... Nieco się przeraziłem dlatego wstałem i zapaliłem światło oraz papierosa. To niestety, a może i stety, nie pomogło, bo słyszałem w głowie głos: "Myślisz, że to jakiś żart?! Myślisz, że to, kurwa, żarty?!" Przez jakiś czas dosłownie walczyłem o swoje ciało i umysł. Co najlepsze, mimo tego wszystkiego o czym piszę, czułem się całkowicie trzeźwy, świadomość była raczej niezaburzona. Po prostu coś się do niej dostało. Albo to tylko wytwór mojej stryptaminowanej siatki neuronalnej... Ale kto rozkmini psychodeliczne doświadczenie...? Tak, czy inaczej było to bardzo realne przeżycie i odebrałem to jako kontakt z wyższym bytem - ja, agnostyk, nie neguję istnienia takowych.

Później zostało potężne naspidowanie, aż musiałem przyjąć trochę alprazolamu na uspokojenie. Jednak byłem tym tak dogłębnie poruszony, a to przeżycie pozostawiło we mnie takie wrażenia, że zszedłem na dół do Mamy i zacząłem ją nawracać, tłumacząc jaka obłuda kryje się w telewizji, i że klecha w kościele nie powie Jej tego co ja - opowiedziałem Jej moje przeżycie. Marihuanę już zaakceptowała, teraz czas na pomosty do innej świadomości, he he. A jak z Nią rozmawiałem, to była o połowę mniejsza...:)

Czuję, że jeszcze przez jakiś czas będę w wybornej kondycji, bo tryptaminy działają na mnie wręcz terapeutycznie. Mimo, że to było delikatne otarcie się o bad trip, nie żałuję ani trochę. Wspaniała, mistyczna podróż w nieznaną krainę i spotkanie z "ziomkiem" o niewiarygodnej mocy.

Ps. Tego samego wieczora zaaplikowałem sobie jeszcze Metoksetaminę, będąc pod delikatnym wpływem ho meta. To był bonus ze sklepu. Niby 50mg, ale moje wprawne oko wyczuło wałek. Było tego max. 40mg, a może troszkę mniej. Tym bardziej prawdopodobne, że to gratis. Zatem poszła w ruch druga pompka. Jednak w porównaniu z tym, czego doświadczyłem nieco wcześniej, można to określić jako dysocjującą zabawkę, aczkolwiek wejście miała wyborne.

Pozdrawiam!

Ocena: 
chemia: 

Odpowiedzi

Fajny trip, niezle się czyta.

Miałem podobne odczucia po 30 mg IM, ale tylko na poczatku, potem przerodziło się to w bad trip.

Btw. Wporzo masz matulę ;-)

"Co najlepsze, mimo tego wszystkiego o czym piszę, czułem się całkowicie trzeźwy, świadomość była raczej niezaburzona. Po prostu coś się do niej dostało."

To samo miałem po LSA. Trudno to opisać komuś kto nigdy nie próbował psychodelików...

Badanie bezdennej studni...

Ten kto tego nie przeżył, nie zrozumie w pełni, czym jest doświadczenie psychodeliczne. To zazwyczaj przekracza ludzką wyobraźnię. :)

Free yourself, from yourself...

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media