Policjanci wkroczyli do kolejnego lombardu z dopalaczami. Sprzedawca usłyszał zarzuty

Sprzedawca dopalaczy z lombardu "Ted" przy ul. Drzewieckiego we Wrocławiu został w piątek zatrzymany przez policję. Prokurator postawił mu zarzut "sprowadzenia zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób". Grozi za to do ośmiu lat więzienia.

redakcja

Kategorie

Źródło

Gazeta Wrocławska
Komentarz [H]yperreala: 
Czy "inny sposób walki z dopalaczami" okaże się legalny, nie wiadomo. Policja i prokuratura jednak nie boją się eksperymentować z prawem, bo sami są bezkarni.

Grafika

Odsłony

7011

Sprzedawca dopalaczy z lombardu "Ted" przy ul. Drzewieckiego we Wrocławiu został w piątek zatrzymany przez policję. Prokurator postawił mu zarzut "sprowadzenia zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób". Grozi za to do ośmiu lat więzienia. A jeśli - w wyniku zażycia dopalacza ktoś by zmarł - nawet 12 lat więzienia. To drugi wrocławski lombard sprzedający "paranarkotyki" - do którego wkroczyła policja. W śledztwie podejrzane są już trzy osoby. To precedensowa sprawa na skalę kraju.

W październiku policjanci zatrzymali sprzedawcę w lombardzie "Red" przy ul. Prądzyńskiego. W piątek wkroczyli na Drzewieckiego. Znaleźli poszlaki wskazujące, że obydwa miejsca mogły być zaopatrywane w dopalacze z tego samego źródła - mówią w prokuraturze. Zatrzymany w piątek mężczyzna miał przy sobie 30 opakowań z dopalaczami.

Co to są dopalacze? Prawo nazywa je "substancjami zastępczymi".

Działają identycznie jak narkotyki. Czasem nawet są groźniejsze. Ale nie znajdują się na oficjalnej liście narkotyków więc posiadanie ich i handel nie jest uznawane za dilerkę. Prawo zakazuje ich sprzedaży, ale walczyć ma z tym sanepid decyzjami administracyjnymi. Pisaliśmy o tym, że ten system nie działa. Właściciele firm z dopalaczami decyzje ma ja w nosie, a kar nie płacą. Wyegzekwować ich się nie da, bo firmy zarejestrowane są na "słupy". Czyli ludzi bez żadnego majątku. Sklepiki z dopalaczami - często ukrywane pod legendą lombardów - rosną jak grzyby po deszczu. To bardzo uciążliwe sąsiedztwo. Przekonali się o tym mieszkańcy ulicy Drzewieckiego, gdzie od kilku miesięcy działał lokal z dopalaczami.

Wcześniej zatrzymany sprzedawca dopalaczy z "lombardu" przy ul. Prądzyńskiego we Wrocławiu jest podejrzany o "sprowadzenie zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób". Grozi ma za to do ośmiu lat więzienia. A gdyby okazało się, że w wyniku działania sprzedawcy ktoś zmarł - nawet 12 lat. To pierwsza sprawa w Polsce, w której komuś z dopalaczowego biznesu stawia się tak surowy zarzut. Podejrzany 21-letni Dawid J. nie przyznaje się do winy.

Prokuratura – jeśli chce, by w ewentualnym procesie sąd skazał podejrzanego – musi udowodnić, że dopalacze to środki zagrażające życiu i zdrowiu oraz że podejrzany wiedział do czego służą. W postawionym mu zarzucie śledczy napisali, że Dawid J. miał świadomość, że dopalacze "są spożywane".

On twierdzi, że nie miał. Przekonywał, że sprzedawał środki do czyszczenia albo pochłaniacze wilgoci. Prokuratura musi dowieść w sądzie, że to bujda na resorach. Ma szanse? Pewne jest, że sklepik – jak wszystkie inne tzw. dilernie dopalaczy w mieście – urządzono tak, by nikt postronny tam nie trafił. Osoba szukająca środka do czyszczenia czy specyfiku przyspieszającego schnięcie farb, nie wpadłaby na to, że może je dostać w "lombardzie".

I to oznakowanym i udekorowanym tak, by nikt nie widział co jest w środku.

Ulice i podwórka w okolicy każdego sklepu z dopalaczami pełne są opakowań po różnych środkach i preparatach. Kilkanaście dni temu – było to w sobotę późnym wieczorem – reporter portalu GazetaWroclawska.pl przespacerował się po ulicy Prądzyńskiego w najbliższej okolicy Lombardu Red. W kilkanaście minut znalazł trzy opakowania. Tak się składa, że akurat w sobotni wieczór ktoś na ulicy pochłaniał jakąś wilgoć, środkiem "V8", kto inny musiał malować ściany i przez okno wyrzucił przyspieszacz schnięcia farby "Kapsel Max".

Kawałek dalej ktoś najwyraźniej coś przeczyścił, bo na środku chodnika leżało poste opakowanie po R 1. Preparacie do czyszczenia. W myśl instrukcji, należało go rozpuścić w 200 ml wody i coś przeczyścić szmatką. Biorąc pod uwagę, że cena tego typu "środków chemicznych" waha się od 25 do 35 złotych, to zdecydowanie bardziej opłaca się czyścić dowolnym innym środkiem. Dostępnym w każdym supermarkecie, czy drogerii. Prokuratura będzie musiała wykazać, że jedyny ekonomiczny sens istnienia takiego sklepu jak "Lombard Red" to sprzedawanie tam "środków chemicznych" dla narkomanów.

Do tej pory nikt w Polsce nie stawił sprzedawcom tych substancji takiego zarzutu. Niedawno w Krakowie do aresztu trafiła grupa producentów i sprzedawców dopalaczy, ale pod zarzutem innego przestępstwa: "narażenia człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia". Grożą za to trzy lata więzienia.

Wrocławscy policjanci i prokuratorzy spróbowali innego sposobu na walkę z "substancjami zastępczymi". Szukają dowodów na to, że handel nimi to zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób. Zabezpieczyli dokumentację medyczną z oddziały toksykologii w szpitalu na Traugutta. u trafiają zatruci dopalaczami z całego miasta. Jeśli zatrudnionym w śledztwie ekspertom uda się wykazać, ze konkretna osoba trafiła do szpitala po zażyciu konkretnego środka będzie to przełom.

W obydwu lombardach zabezpieczono kilkaset sztuk dopalaczy. Zarzuty przedstawiono trzem osobom - dwóm sprzedawcom z Prądzyńskiego i jednemu zatrzymanemu na Drzewieckiego.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)
<p>no dobra to kiedy pozamykaja producentow galki muszkatolowej ?</p><p>w kazdym sklepie spozywczym mozna zakupic galke muszkatolowa, kiedy im jak i sprzedawca postawia zarzuty - "sprowadzenie zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób" czy handel srodkami zastepczymi ?</p>
Anonim (niezweryfikowany)
<p>jeden typek dobrze to podsumowal :</p><p>&nbsp;</p><p>"A jeśli pójdę do Castoramy i wypiję pół litra farby... Przy kasie powiem że zamierzam ją wypić a potem tak zrobię, szpital gwarantowany. Dobrze myślę ? Kasjerka pójdzie do wiezienia ?"</p>
Anonim (niezweryfikowany)
<p>Należy natychmiast zapuszkować sprzedawców denaturatu, kleju butapren, wody brzozowej i innych "wynalazków" ! W dalszej kolejności sprzedawców noży, siekier, tasaków. Bo ściąga się niebezpieczeństwo, że w razie niewłaściwego ich użycia, jakiś człowiek zostanie narażony na "utratę życia i zdrowia".<br> A bardziej na poważnie, to zagrożenie dla życia z zdrowia sprowadzają sami na siebie "konsumenci" preparatów do czyszczenia, denaturatu, butaprenu, itp., a nie sprzedawcy. O ile "konsumenci" są pełnoletni, to nie widzę powodu, że państwo (czyli my, podatnicy) ponosiło koszta ochrony ich przed nimi samymi.<br> <br> Może dla niektórych wydaje się to niepojęte, ale ja osobiście nie potrzebuje urzędniczego zakazu, żeby trzymać się z dala od takich świństw. Nie skorzystam z nich, nawet, gdyby były za darmo, i to z dostawą do domu. Nie potrzebuję aparatu państwowego, czy policyjnego, który miałby chronić mnie przed skutkami MOICH działań. Jeśli ktoś chce korzystać z dopalaczy - o ile jest pełnoletni - jego sprawa. Ewentualnie odtruwanie powinno być odpłatne. Nie życzę sobie wydawania moich podatków na działania aparatu ścigania wobec sprzedawców dopalaczy.</p>
Anonim (niezweryfikowany)
<p>Czyli jak ja u siebie w sklepie sprzedaje budapren i wiem ze sluzy do cpania i mozna sie zacpac na smierc to jestem przestepca ktory pojdzie siedziec na 8 lat? Przeciez na opakowaniu tego scierwa jest napisane ze do czyszczenia monet..</p>
Anonim (niezweryfikowany)
<p>żałosna polska policja działająca bez prawnie.&nbsp;</p><p>Czyli jak będę sprzedawał klej do butów to mi powiecie, że sprzedaje narkotyki.</p><p>&nbsp;</p><p>ćwoki</p>
Armageddon (niezweryfikowany)
<p>Dlaczego &nbsp;nie skazuje się za podobny paragraf sprzedawców butaprenu, czy alkoholu? Ilu trafia do szpitali albo od tego umiera? Zupełnie nie kumam jak prawo może zadziałać w jednym a nie zadziałać w drugim przypadku. To jakiś absurd grubą nicią szyty. Nikt nikomu nie każe wąchać kleju, tak samo jak wciągać dopalaczy.</p><p>&nbsp;</p><p>Ktoś mi wytłumaczy o co tu chodzi i jak to w ogóle może działać (prawnie)?</p>
Armageddon (niezweryfikowany)
<p>Sam zarzut nie jest w prawie precedensem. Dopiero wyrok sądu w tej sprawie może nim być. Mam nadzieję, że do takiego absurdu w polskim prawie nie dojdzie. Bo w sumie będzie to znaczyć, że tam gdzie "cel uświęca środki" będzie się szerzyć bezprawie.</p>
Zajawki z NeuroGroove
  • 25C-NBOMe
  • 6-APB
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie
  • Tytoń

Czekałem na ten dzień od tygodnia... po wcześniejszych doznaniach z 25C chcieliśmy z kumplem zobaczyć jak zadziała w większej dawce (3 kartoniki po 0,5mg). Tego samego dnia koleżanka organizowała swoje urodziny więc zapowiadało się bardzo ciekawie ;)

 

Witam. Jest to mój pierwszy trip raport ale postaram się opisać to co wydarzyło się kilka dni temu.

  • Grzyby halucynogenne
  • Przeżycie mistyczne

Piękny jesienny dzień, las i nasłonecznione zbocze na jego skraju; nastawiony jak zwykle optymistycznie, nieco podekscytowany; w podróż wyruszam samotnie

12.30. Intoksykacja. Spożywam pokarm bogów – łysiczki zanurzone w zupce grzybowej Smaczna Porcja. Nazwa nie kłamie, mimo psychodelicznego dodatku, zupa pozostaje całkiem smakowita.

Do plecaka pakuję śpiwór, wodę, odtwarzacz mp3 – i jestem gotowy do podróży!

+0.15. Po 15 minutach zaczynam już odczuwać pierwsze efekty, uczucie, że coś w środku zaczyna się dziać, jakaś nieokreślona zmiana. Wychodzę z domu i udaję się w stronę pobliskiego lasu.

  • Dekstrometorfan
  • Marihuana
  • Przeżycie mistyczne

Spokojny dzień.

Nie spałem całą noc. Po męczącym dniu w pracy usiadłem do komputera. Popracowałem do rana i poszedłem znów do pracy. Czas goni. Musimy oddać projekt za 3 dni. Nerwówka... Zmęczony jak pies wlokłem się do domu. 16:30 Przechodziłem obok apteki i kupiłem acodin, myląc go z thiocodinem. Chciałem kodę na zmęczenie, a kupiłem deksa. OK, niech będzie. Po drodze do domu spotkałem się z dilerem. W tym czasie zjadłem opakowanie acodinu (150 mg DXM). Pogadaliśmy i wróciłem do domu z jednym gramem maryśki. Zmęczony jak pies, niewyspany ale z jednym małym ziółkiem w dłoni.

  • LSD-25
  • Pozytywne przeżycie

Bardzo dobre samopoczucie, obcowanie ze wspaniałymi i zaufanymi ludźmi, otoczenie to piękna i zielona kraina w środku lasu nad jeziorem.

Opisane poniżej wydarzenia nie miały miejsca… przecież to zbyt piękne by było prawdziwe…

 

Żyłem wyjazdem od momentu, kiedy dowiedziałem się, że będę mógł się tam pojawić. Jednak przedostatnie dwa tygodnie to był istny mindfuck. Myślami byłem już na miejscu, wyobrażałem sobie okolice, ludzi i to co będziemy tam robić, jak będziemy wspólnie spędzać czas.

randomness