Dwa światy

by RIP

Anonim

Kategorie

Odsłony

1620

Bylo to pierwsze grzybojedzenie w tym roku. Niestety grzyby byly zakupione gdyz moje miejsce w tym sezonie w ogole nie obrodzilo :(( i w ogole mialem dosyc rozczarowan za kazdym razem gdy sie udawalem na laki. Wiem, ze najlepiej "smakuja" wlasnorecznie zebrane kapelusze lecz pokusa i zadza wrazen byla na tyle silna, ze gdy nadarzyla sie okazja to zdecydowalismy sie z kumplem zakupic 150 sztuk.

Mimo wszystko nastawilem sie na pozytywna podroz.

Uwaga - bede opisywal swoje wewnetrzne odczucia, a to co sie dzialo z pozostalymi uczestnikami moge opisac na podstawie moich spostrzezen lub ich wlasnych wypowiedzi, rozmow - oki???

Uczestnicy: A (pierwszy kontakt z grzybami) i B(niepierwszy kontakt z grzybami) i Ja(ktorys tam kontakt z grzybami)

Poza nami grzybiarzami byly jeszcze 2 trzezwe osoby.

Start: 17.30 na chacie.

Calosc podzielilismy rowno na 3 osoby. Ja i A wszamalismy wszystko szybciutko na surowo. B wpakowal calosc w 2 sandwicze i to byl blad :((!!! - po prostu zostal w tyle.

No i tu zaczyna sie opowiesc ;))

Grzybki zaladowaly sie Mi i A niesamowicie szybko. Juz po 15 min od spozycia czulem sie jak pijany, akurat ogladalismy IDOLA w tv - niesamowita polewka. O 18tej zaczelo sie. Wyszedlem na balkon i spojrzalem na ulice. Samochody pozostawialy za soba "poslady", sygnalizator swietlny doslownie razil blaskiem. Wrocilem do srodka. A jechal rowno ze mna, B niestety musial jeszcze poczekac.

Zaczelismy gadac, wymienialismy sie wrazeniami, po chwili postanowilem zrobic herbatke bo grzybki zaczely ciazyc na zalodku.

Okazalo sie to trudzniejszym zadaniem niz zwykle - mamy na chacie elektryczny czajnik, ktory czasem nie styka i trzeba go wtedy odpowiednio nastawic - ja zamiast to zrobic zaczelem gadac do czajnika, zeby chociaz dzisiaj w tym momencie nie robil mi takiego swinstwa itp :)), zawolalem jeszcze A zeby przyszedl mi pomoc przygotowac herbatke, ale ten stanal w progu kuchni i powiedzial ze nie wejdzie bo jest tam jakos mroczno i sie boi. Coz, musialem sie z tym sam uporac. Czajnik w koncu zadzialal, A sie przemogl i wszedl w koncu do kuchni i chociaz ostro mna bujalo (czulem sie jak na statku) herbatka byla w koncu gotowa. Usiedlismy z A grzecznie na kanapie i poprosilismy trzezwego kumpla zeby puscil jakas mila muzyczke na kompie - dla niego specjalne thx za stworzenie milego klimatu. Poleciala totalnie pomieszna mieszanka :)) - Hey, NineInchNails, jakias etniczna i duzo innych.

Bylo okolo 18.15 (chyba). Zaczelismy sobie gadac od rzeczy, smiac sie, sluchac muzyczki - ogolnie luzik, brak jakiechkolwiek ograniczen. Z doznan wizualnych - w dalszym ciagu jaskrawe klorki, lekie rozmycie obrazu - jedynie jak patrzylem na kolumny to przy wydobywajacym sie basie zaczynaly drgac i wyginac sie na wszystkie strony. W pewnym momencie wzielem telefon i zaczelem grac w weza. Gram, gram a tu nagle sruuuu - caly pokoj zaczyna plywac, zlewac sie w calosc, jedynie ekran telefonu pozostaje realny. Postanawiam wiec skonczyc giercowac, poniewaz telefon kradnie mi to na co tak niecierpliwie czekalem. Mysle, ze osiagnelem apogeum, choc nie jestem przekonany gdyz od wrzucenia nie uplynela jeszcze godzina!!! Postanawiam sprawdzic co sie dzieje z A. Okazalo sie ze tez pogrywal w weza :)), zaczelismy gadac i nagle stwierdzil ze cale stopy ma mokre!!! I tak bylo naprawde , biedak przerazil sie ze z jego ciala ucieka woda i ze wkrotce zostanie z niego kupa miesa i kosci :)). Wybrechalismy jednak ta schize i zaczelismy sie zastanawiac co robic. Okazalo sie, ze jeden z trzezwych za pare minut wychodzi na zajecia. Postanowilismy z A go odprowadzic bo doslownie rozsadzala nas energia!!, a na uczelnie bylo bliziutko. B juz zaczynalo sie powoli rozkrecac, ale postanowil zostac i pozabijac troche szkopow.

Ubralismy sie (choc A mial male problemy z uciekajacymi sznorowkami;) i wyszlismy. Juz sam klatka schodowa wydala sie niesamowita - serpentyna schodow, stopnie roznej wysokosci i niezliczona ilosc pieter.

Heh, wyjscie z domu to byl przelom. Dopiero po wyjsciu z mieszkania zauwazylem jak mocno zmieniona rzeczywistosc postrzegam. Do tej pory czulem sie trzezwo jesli mozna tak to ujac, bo oprocz wizualnych efektow i totalnego rozluznienia, nic szczegolnie psychodelicznego nie odczuwalem. Na zewnatrz zostalem "zaatakowany" przez mnostwo szczegolow, mnostwo bodzcow - samochody, ludzie, drzewa, neony, latarnie, deszcz. Musialem sie poruszac, przejsc przez ulice, to juz bylo o wiele bardziej skomplikowane niz wylegiwanie sie na kanapie - to juz nie byl moj bezpieczny azyl, to byl obcy swiat, do ktorego praw powinienem sie dostosowac. Dodatkowo zaczal mnie zalewac myslotok, staralem sie wyciszyc i zaczelem gadac z trzezwym kumplem...

Ale A zaczal nadawac a kiedy on zacznie to nie ma sily zeby nie bylo beki - nie potrafie powtorzyc. Zapomnialem, ze staralem sie byc "trzezwy" i powrocilem do fazy :)), doslownie zataczalismy sie ze smiechu. Trzezwy od tej pory szedl pare metrow przed nami, nie chcial sie do nas przyznawac. Dotarlismy do uczelni, a w glowie coraz silniej czuje efekty psylocybiny. W okolo pelno znajomych, witam sie z nimi i zastanawiam sie czy zauwazyli, ze ze mna jest cos nie tak.

Stoimy tak przy wejsciu, trzezwy dal mi 5taka i poprosil zebym mu kupil fajki jak bede wracac (ja durny sie zgodzilem) i poszedl na zajecia. On zniknal ledwo w drzwiach a tu wychodzi 3ech kolesi, w tym jeden ktory ze mna mieszka. Na szczescie nie wracamy sami z A. Bylbym zaomnial dodac, ze A ciagle robi rzeznie (wpewnym momencie staje zdziwiony i zaczyna sie zastanawiac dlaczego jest ciemno, bo jak wychodzil przed chwila z domu to bylo jasno :)) Ja uciekam od niego i gadam sobie z trzezwym kumplem, mowie mu ze jedlismy grzyby, on sie pyta jak to jest i w ogole trzezwa gadka.

Dwoch sie odlaczylo i wracamy juz we trzech. Przypomina mi sie, ze mialem kupic fajki, lecz dochodze do wniosku, ze za trudne dla mnie to zadanie i trzezwy mnie wyrecza ;)).

Godz okolo 19tej. Od tej chwili nie potrafie dokladnie chronologicznie poukladac wszystkich faktow. Dochodzimy do domu, stajemy przed klatka i nagle wpada mi do lba pomysl zeby odplacic sie A. On mi robi sieczke z glowa to teraz ja mu pokaze :)) - nie ma to jak polazic sobie na gribach. Mowie mu, ze idziemy przejsc sie po okolicy. A okolica to jedno wielkie blokowisko. Niezbyt dobrze znam te rejony, ale nigdy nie mialem klopotow z orientacja w terenie wiec bez obaw kieruje wycieczka. Juz po krotkiej chwili A staje zdezorientwany. Moj plan zaczyna dzialac - totalnie sie zagubil, ale udaje mi sie go przekonac ze doskonale wiem gdzie jestesmy. Pozatym powstaje nowy schiz, ze dopoki A pali fajke to nie mozemy sie zgubic bo ta fajka jest namierzana itp. W ogole powstaje cala masa schizow - idziemy i caly czas gadamy, komentujemy wszystko co dookola widzimy - i nie jest to tylko zwykla polewka, sa momenty calkiem powazne. Niektore rzeczy wydaja sie calkowicie bezsensowne, inne dziwne - mamy calkiem inny punkt widzenia niz na trzezwo. Do tego ta cala masa klorow i drgajacy, pulsujacy obraz - to wszystko plus nieoknczaca sie dyskusja niesamowicie zmienia szara codziennosc.

W koncu zlitowalem sie nad A i wyprowadzilem nas z tego urbanistycznego labiryntu. Wrocilismy na chate. A tam wsiekly B prawie nas posiekal na plasterki, za to ze zostal SAM, za to ze zapomnielismy o nim :)). Nie zabawilismy dlugo na miejscu, bo B tez mial ochote sie przespacerowac.

Byla 19.45.

B zarzadzil ze idziemy na Gore Chelmska (taka fajna miejscowka w pewnym miescie na polnocy Polski ;). Jako ze droga nie byla zbyt daleka ruszylismy. Najpierw szlismy dluga prosta oswietlana alejka, A nadawal jak najety,mowil ze chyba jakies radio odbiera i ze mamy szczescie ze to nie zadna ruska stacja :)). No i nagle zaczela sie gorka, weszlismy w las. Swiatla miasta zostawaly powoli w tyle. W koncu za nami zostal tylko drobiutki punkcik swiatla, a przed nami rozposcierala sie czarno - szara plama - u mnie w glowie plama ta rozdzielila sie na malutkie kwadraciki tzw piksele, ktore zaczely ukladac sie w przerozne wzry, twarze - niesamowite wrazenie. Brnelismy dalej, B twierdzil z poczatku ze zna droge na gore, ale wrotce przyznal ze droge zna ale z jazdy na rowerze i zbytnio nie pamieta szczegolow :)). Bylismy jednak tak daleko ze postanowilismy nie zawracac, ale isc w kierunku szosy prowadzacej do miasta. Blakajac sie tak w ciemnosciach rozmawialismy - o rzeczach smiesznych, powaznych, o lesie i miescie. Doszlismy do wniosku, ze to w miescie jestesmy mniej bezpieczni (zapomnialem dodac ze podczas szwedania sie po miescie malo co nie zostalismy rozjechani z A przez ciezarowke pzrechodzac przez ulice) niz noca w lesie (mozna najwyzej spotkac romantyczna pare dzikow jak zauwazyl A :)).

Rozmawialismy o wariatach, zastanawialismy sie czy nasz owczesny stan przypomia stan w jakim znajduja sie niktorzy psychicznie chorzy. I jesli tak to czemu ich sie leczy, moze chca pozostac w takim stanie . Czemu swiat chce zabrac im to czego sam nie moze miec i sila dostosowuje do swojego pojecia "normalnosci".

I zeby bylo smieszniej, dokladnie tydzien po tym tripie czytalem ksiazke P.Coelho - "Weronika postanawia umrzec" - szok, autor pisze dokladnie to samo o czym my rozprawialismy!!! Poczulem sie niesamowicie. Na szczescie nie jestesmy odosobnionymi przypadkami na swiecie, ktorzy potrafia patrzec na swiat.

Wrzeszcie dotarlismy na szose. Efekty psylocybiny praktycznie wygasly. Wrocilismy do domu.

Wszyscy zgodnie stwierdzilismy, ze dzisiejszy trip byl bardzo kwasowy. Wizuale, samopoczucie doslownie jak na LSD , tyle ze krotszy!!! U mnie na grzybach zawsze dominowal jeden kolor, dzis zalewala mnie cala gama kolorow. Poprzednio wszystko co widzialem bylo gietkie, nienaturalnych proporcji - dzis dlikatne falowanie, przesuwanie konturow. No i to szybkie zaladowanie - pzryzwyczajony bylem na godzinne oczekiwanie, a dzis tempo ekspresowe.

No ale nie ma co narzekac, bylo warto, a co najwazniejsze ekipa dopisla i nikt nie zlapal BAD tripa.

PS Nastepny trip nie byl juz takim przezyciem :(( wiec nie bede skladal raportu ale VIVA LIBERTY CAPS!!!

tOMAsz R.I.P.

Zajawki z NeuroGroove
  • 2C-B
  • Marihuana
  • MDMA

Impreza techno, nastawienie pozytywne, potem domek.

Witam :)


Będzie to raport o szczęściu dosłownie eksplodującym ze wszystkich komórek nerwowych.


S&S: impreza techno, dwie piguły na dwie osoby (podobno MDMA). Nie testowane, ze sprawdzonego źródła. Jednak tym razem zaskoczyły.


  • Gałka muszkatołowa

Witam,w tym TR zburzę mity dotyczące psychodelicznej gałki muszkatołowej (mój pierwszy TR, YEAH :D

* Set & Setting: dom, nastrój przeciętny, z lekką dozą zaciekawienia i niechęć rozczarowania, o czym dalej. Popołudnie i wieczór. Epizodycznie towarzyszyli mi niczego nie świadomi rodzice.

* Wiek: 20lat

* Doświadczenie: etanol,nikotyna,kofeina i LSA(nieudane)

* Dawkowanie:4 świeżo starte gałki na 60kg masy ciała

  • Marihuana
  • Przeżycie mistyczne

noc, las, ognisko, 03.2008r nastawieni na UPY rozpoczynamy kampanie RPG

Panuje już ciemność w zimowy wieczór (temp. spadała już niżej 10C), docieram szynobusem do moich towarzyszy, obaj czekają na opustoszałej stacji PKP tuż przy porcie. Gościnnie mnie witają, mówiąc "przybywasz na gotowe" i kierujemy się do lasu mijając biedronkę (ostatnie zabudowania miasta) z zakupionymi już itemami.

  • Grzyby halucynogenne
  • Marihuana
  • Tripraport

Spokojne zimowe popołudnie, od początku towarzyszyło nam podekscytowanie i lekki strach przed pierwszym wspólnym tripem

W końcu nadszedł ten dzień, na pierwszego wspólnego tripa nastawialiśmy sie od dawna. W oczekiwaniu aż moje grzybki się rozwiną mieliśmy wiele czasu by się przygotować jednak tego co nas czeka totalnie się nie spodziewaliśmy. 

14:20

randomness