Nie, marihuana nie powoduje psychozy

Ostatnim znaczącym posunięciem w ramach tego, co niektórzy uznają za medialną kampanię oszczerstw wymierzonych w marihuanę i konopie, był artykuł w Daily Mail zatytułowany "Naukowcy wykazują, że konopie POTRAJAJĄ ryzyko psychozy."

Tagi

Źródło

reset.me
Ben Miller

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Odsłony

1574

Ostatnim znaczącym posunięciem w ramach tego, co niektórzy uznają za medialną kampanię oszczerstw wymierzonych w marihuanę i konopie, był artykuł w Daily Mail zatytułowany "Naukowcy wykazują, że konopie POTRAJAJĄ ryzyko psychozy."

Artykuł przedstawia badanie opublikowane w brytyjskim czasopiśmie medycznym The Lancet, z którego ma wynikać, że Brytyjczycy palący "skunk", są od trzech do pięciu razy bardziej narażeni na rozwinięcie się u nich psychozy.

Jak przystało na porządnie przygotowany element kampanii oszczerstw, artykuł pozostawił wielu czytelników z silnymi obawami, że raport może być prawdziwy, a ich dzieci gdzieś na ulicach rujnują swoje zdrowie psychiczne ekstremalnie mocnym zielskiem.

Amerykańskie serwisy takie jak Fox News i Yahoo News szybko podchwyciły temat i rozpropagowały w USA, gdzie legalizacja marihuany jest obecnie jednym z najgorętszych tematów. W ramach debaty nad marihuaną jednym z głównych dyskutowanych w tej chwili problemów jest jej wpływ na ciało i umysł w długiej perspektywie.

Reporterzy tych serwisów przyjęli zatem historię za dobrą monetę, nie trwoniąc cennego czasu na weryfikację rzetelności przedstawienia faktów w oryginalnem artykule lub samym badaniu badania. Na szczęście Paul Armentano, zastępca dyrektora NORML (National Organization for the Reform of Marijuana Laws – Narodowa Organizacja na rzecz Reformowania Prawa dotyczącego Marihuany ) zdecydował się zrobić to za nich.

Po publikacji oryginalnego artykułu Armentano zamieścił w serwisie AlterNet tekst obalający badanie, który ujawnił, czym artykuł jest w istocie: niczym więcej nad kiepsko wykonany przykład tego, co jest nie tak z aktualnym stanem badań nad marihuaną, przenicowany w opowieść grozy, którą można wykorzystać, by odciągnąć czytelników od sedna sprawy.

Na pierwszy rzut oka badanie wygląda na rzetelne i usolidnie podbudowane. Miało miejsce w ciągu sześciu lat (od 2005 do 2011 roku) i objęło 780 respondentów w wieku od 18 do 65 lat. Około 370 z nich to losowo wybrani obywatele, służący jako grupa kontrolna, zaś 410 – pacjenci leczeni psychiatrycznie, u których stwierdzono wystapienie pierwszego epizodu psychotycznego.

Naukowcy zadawali obu grupom pytania, na temat ich zachowań związanych z paleniem marihuany i oparli swoje wnioski na odpowiedziach, które od nich otrzymali.

Według badania, przeprowadzonego przez Martę Di Forti z Instytutu Psychiatrii, Psychologii i Neurologii w Kings College (Londyn), osoby cierpiące na psychozę częściej były skłonne używać tego, co nazywają skunem (“skunk-like cannabis”) codziennie. Osoby zaś, które utrzymywały, że palą raczej to, co w badaniu nazywane było haszyszem (“hash” ), lub słabsze koncentraty marihuany, nie cierpiały z powody dolegliwości psychicznych.

To, co wydaje się być dość standardowym badaniem naukowym, zaczyna wyglądac trochę podejrzane, jeśli przyjrzeć się szczegółom. Od razu na początku Armentano podkreśla, że badania pozbawione było jakiegokolwike doprecyzowania w zakresie definicji tego, co w jego ramach było uważane za różne rodzaje marihuany.

Armentano pisze zatem: "Badacze zdefiniowali tzw. skuna (so-called skunk marijuana) jako konopie, w których stężenie THC przekracza 15 proc. Ponieważ marihuana jest w Wielkiej Brytanii nielegalna, a zioło pochodzące z czarnego rynku nie było przedmiotem badania analitycznego pod względem potencji, nie jest jasne, w jaki sposób respondenci badaniu - lub jego autorzy – mieliby wiedzieć, czy dana osoba używała takiego właśnie materiału roślinnego 'wysokiej mocy', czy po prostu typowego, staromodnego zielska. "

Mitchell Colbert odnotowuje podobne niejasności w tym badaniu. Zwraca uwagę, że definicje używane przez naukowców są "tak niedokładne, że doprawdy śmieszne." Wyjaśnia, że "skunk" to nie specyficzny rodzaj marihuany, ale konkretny "szczep konopi", o których "wiadomo, że są mocne", ale nie bardziej, niż jakikolwiek inny szczep wysokiej jakości.

Dodatkowo, Colbert podkreśla, że ​to, co naukowcy określają jako "hash", czy co uznają za "żywicę o niskiej mocy", jest całkowicie mylące. Haszysz jest, według Colbert, "bardzo silne skoncetrowaną formą konopi, która może pochodzić tak z skunka, jak dowolnego innego szczepu."

Nawet pomijając zastrzeżenia dotyczące tych dwu pojęcia, z raportu jasno wynika, że przygotowujący badanie naukowcy nie byli w stanie stworzyć prawidłowych lub przynajmniej skutecznie spełniających swoją funkcję definicji właściwie dla niczego, spośród terminologii stosowanej we trakcie badania

Armentano kontynuuje jego obalenie wyjaśniając, że naukowcy nie w pełni wykorzystali do wnioskowania wszystkie informacje uzyskane w trakcie badania. Autorzy badań przyznali na przykład, że u tych pacjentów, którzy cierpieli z powodu pierwszego epizodu psychozy, odnotowali również przyznawanie się do "palenia 100 lub więcej papierosów", co oznacza, że ważne aspekty zdrowia psychicznego pacjentów zostały celowo pominięte w formułowaniu wyników.

A ponieważ wszystkie dane zebrane przez naukowców pochodzą z "informacji" uzyskanych od pacjentów, nie ma sposobu, by zespół badawczy mógł zbierać je bez pójścia na kompromis w kwestii uczciwości respondentów. W odniesieniu do tego rodzaju zbiorów danych (uzyskiwanych od podmiotu opowiadającego o sobie samym -p.Ł.K.) naukowcy zazwyczaj podejmują kroki, aby uniknąć nieścisłości, które mogą wystąpić, ale w wypadku tego badania nie ma wzmianki o żadnej z takich czynności.

Nad omiar wszystkiego, badania z Harvard University, opublikowane w wydaniu Schizophrenia Research z roku 2013, skutecznie obala wyniki z King's College, pokazując, że "w wypadku schizofrenii historia rodzinna (ociażenie genetyczne) zwiększa ryzyko rozwoju choroby, niezależnie od tego, cz badani używali czy nie trawki w okresie dorastania. "

Wisienką na szczycie była sytuacja, kiedy Sir Robin Murray, profesor badania psychiatrycznych, starszy badacz z zespołu King’s College w Królewskim Kolegium, zapomniał o jednej z najważniejszych zasad badań naukowych: korelacja nie oznacza związku przyczynowego. Sir Murray wydał oświadczenie, w którym twierdził, że "Ten raport sugeruje, że moglibyśmy zapobiec prawie jednej czwartej przypadków psychozy, jeśliby tylko nikt nie palił marihuany o dużej mocy."

Ogólnie rzecz biorąc, badanie prostu wydaje się być po prostu kolejnym posunięciem w kampanii straszenia skutkami używania marihuany, prowadzonej przez jej przeciwników z kół legislacyjnych i naukowych. Tym niemniej wykazało, że badania dotyczące marihuany, można bezproblemowo prowadzić w formie skrajnie nieuregulowanej, uzyskując tym samym rażąco niedokładne wyniki, co z kolei może prowadzić do dezinformowania opinii publicznej. Jeśli będą wciąż powstawać badania podobne do tego, wówczas coraz trudniejsze będzie dla normalnych obywateli zrozumienie faktów dotyczących tego, jak marihuana naprawdę wpływa na ich życie - zarówno na poziomie psychicznym, jak i fizycznym. Miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości podjęte zostaną kroki w celu uregulowania metodologii takich badań i kampania oszczerstw nie będzie podsycana kolejnymi tego typu artykułami.

Oceń treść:

Average: 5.3 (6 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

Badanie, ktore przytaczasz brzmi tak bezsensownie, że nie ma co nad tym w ogóle dyskutować. Natomiast jak czytam opinie, że ten jeden przypadek decyduje o bezzasadności tezy o psychozogennych właściwościach thc, to chce mi się srać. 

 

Odjebało mi od jarania, zachorowałem. Moi znajomi mieli rzuty psychozy. Są setki rzetelnie przeprowadzonych badań, wywiadów, obseracji i statystyk pokazujących, że zioło rozkurwia mózg. Obudźcie się wreszcie i przestańcie wypierać oczywistości, że to narkotyk jak każdy inny i też może komuś wyprać mózg.

pokolenie Ł.K.

Cóż, tytuł artykułu na pewno na wyrost, bo rzeczywiście: obalenie badania nie równa się obaleniu tezy, którą badanie rzekomo udowadniało. 

 

Czy natomiast poza luźnymi przypadkami z życia wziętymi są faktycznie "setki rzetelnie przeprowadzonych badań, wywiadów, obseracji i statystyk pokazujących, że zioło rozkurwia mózg" - to inna sprawa. Na zdrowy rozum: dlaczego tym obalonym badaniem miałaby się podniecać prasa, gdyby było tylko jednym z setek? 

Anonim (niezweryfikowany)

Popieram w pełni. Badanie idiotyczne i to oczywiste ale niestety to ze zioło pierze beret i zwiększa ryzyko schizofrenii psychozy i innych chorób psychicznych to fakt. Marihuana pod tym względem jest niebezpieczna ze ryse na mózgu powiększa przy każdym paleniu. Ale i tak powinna zostać zalegalizowana. 

Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana

wyprawa na 1sze w życiu jaranie podczas lekcji :) żeby było śmieszniej to po jaraniu - powrót do szkółki na jakieś 4 lekcje :) no i jakby tego było mało - w ten dzień miała być wywiadówka...

10.09.2007

  • Grzyby halucynogenne

z adnotacja TRIP PANA Georga Müllera


wlasciciela strony http://www.pilzepilze.de/


tlumaczone przez Jaguara


wynalezione i dostarczone przez Rapatanga.



  • LSD
  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Nastawienie pozytywne, dobry opiekun i dobry współpodróżnik. Miejsce zamieszkania znajomej, zaufanej.

Hej. Opiszę moje pierwsze zetknięcie z LSD, postaram się dość zwięźle, ponieważ lubię się rozpisywać.

Razem ze znajomą, wzięłyśmy po 150 ug na głowę. Chciałam na początku za pomocą wody destylowanej zarzucić nam dawkę 100 ug, ale obie uznałyśmy, że polecimy z całym papierkiem.

Było to dość dawno, więc czas będę podawać orientacyjnie. Nawet nie pamiętam dokładnie, o której zarzuciłyśmy, więc uznam, że była to 17.

Papierek na język. 30 minut ssałam, potem połknęłam. Znajoma niechcący połknęła po 20 minutach, ale raczej to nic nie zmieniło, jeśli chodzi o doznania.

  • Kannabinoidy
  • Przeżycie mistyczne

Dobre nastawieniem, chęć doświadczenia czegoś głębszego po raz drugi po mj. Sam w domu.

Wypiłem 4 yerby mate, przebigłem moją małą miejscowość na sprincie, po czym przy dalej wzmożonym oddechu przyjąłem w płucka pięknego spuszczaka. 

Na początku wiadomo nic sie nie dzieje, tak więc zabieram co moje z łazienki, i ruszam do zaciemnionego pokoju. Minęło juz pare mnut a mi dalej nic sie nie dzieje. Co bylo dosyć dziwne ponieważ zazwyczaj od razu mnie łapie. Tak więc zrezygnowany kładę sie na łózko, wkładam słuchawki i zapuszczam sobie piosenkę "rly real-blackbear" i zamykam oczy.