Reakcje na Raport "Nabrani", pokazujący jak narkotyki stały się sposobem bycia polskiej młodzieży, przeszły wszelkie przewidywania. Dość powiedzieć, że w internetowej ankiecie "Polityki" ("Czy tzw. miękkie narkotyki powinny być - tak jak w Holandii - w legalnej sprzedaży?") oddano blisko cztery tysiące głosów, o półtora tysiąca więcej niż kiedy padał poprzedni rekord.
Za legalizacją marihuany i haszyszu głosowało 72 proc. naszych respondentów. Oczywiste jest, że gdyby takie badania przeprowadzić na reprezentacyjnej próbce społeczeństwa, wyniki byłyby dokładnie odwrotne (jak ostatnio w Czechach: 80 do 20 przeciw legalizacji) albo jeszcze silniej zaakcentowaliby swoje stanowisko zwolennicy karania palaczy trawy.
Wynik ten łatwo wytłumaczyć. Internauci, zwłaszcza polscy, to ludzie młodzi, z dużych miast, licealiści, studenci, młodzi inteligenci (jeżeli to słowo jeszcze cokolwiek oznacza). W dodatku, co można było zauważyć i w Internecie, i tam gdzie komentowano Raport "Polityki" (np. na forum dyskusyjnym Radiostacji - młodzieżowej rozgłośni nadającej w Warszawie i kilku dużych miastach), uczestnicy nawoływali do głosowania na tak. Oto fragmenty toczącej się nieprzerwanie internetowej dyskusji.
- Coś trudno wejść na stronę "Polityki", gdzie odbywa się głosowanie w sprawie legalizacji. Czyżby po małej korekcie miało się okazać, że wynik z dzisiejszego wieczora (ok. 1000:500) na korzyść legalizacji jest stanowczo nieaktualny?
- OK, wchodzi. 993:502, ach ci niepoprawni czytelnicy "Polityki".
- Uwaga. Przez noc zaatakowali przeciwnicy trawy. Wynik w tej chwili 1063:761.
- Ole ole ole ole, wygrywamy!!! The green way of living (zielony sposób na życie - aluzja do koloru trawy - MM).
- Trochę przypalałem, kilka razy kułem na amfie i też jestem za legalizacją. Własna brocha, czym się człowiek truje; tak myśląc (popierając zakaz - MM) trzeba by zdelegalizować żyletki - ludzie sobie nimi żyły podcinają. Ale znam się trochę na tym szajsie (farmacja) i muszę powiedzieć, że narkotyki to najgorszy syf, jaki się ludziom udało wymyślić. Najgorsze, co można sobie z życiem zrobić, nie można nawet na nikogo winy zwalić.
- Jeżeli legalizować, to tylko ziółko. Amfa odpada. Wiem, co ten badziew robi z ludzi. Wystarczy, że popatrzę na byłych kumpli z lat licealnych, którzy zabawę rozpoczęli od imprez i nocnego wkuwania. Wraki.
- A jutro zorganizujemy ankietę pt. "Czy wolno wynosić z supermarketów rzeczy, które nam się podobają?". Pomieszało wam się w głowach i myślicie, że to demokracja.
- To ciekawe, ile emocji wzbudzają narkotyki. Jak tylko pojawił się temat, to od razu każdy poczuł się zobowiązany do dania głosu. I wszyscy tacy postępowi... Wydaje się wam to normalne, że tyle osób ma potrzebę spierdalania od rzeczywistości? Alkohol i marihuana to to samo. Nieważne jak szkodzi. Ważne do czego służy.
W sprowokowanej artykułem "Polityki" dyskusji na falach Radiostacji (przedłużonej do półtorej godziny ze względu na urywające się telefony), w której udział wzięli m.in. autor raportu "Polityki" i Tomasz Harasimowicz, cytowany w artykule terapeuta, zdeklarowany przeciwnik wszelkich narkotyków i legalizacji w jakiejkolwiek formie marihuany, wszyscy z wyjątkiem jednego dzwoniący do studia byli za legalizacją.
Ktoś powie: to publika młodzieżowej stacji, z założenia alternatywnej, przyciągającej zrewoltowane młode umysły. Liczne listy od czytelników "Polityki" praktycznie nie różniły się jednak od głosów dyskutantów Radiostacji. Student z Gdańska uważał, że cały problem jest wyolbrzymiony, że narkotyki nie są aż tak popularne wśród młodzieży. Licealistka z Elbląga z kolei uważa, że "państwa Raport może tylko przekonać młodych ludzi, że narkotyki to nic groźnego, bo biorą je tacy ludzie, którzy odnieśli sukces: prawnicy, dziennikarze, biznesmeni. Proszę pamiętać, że młodzież przekona bardziej jedna pozytywna wypowiedź niż 50 takich, które będą przed narkotykami ostrzegać. Tylko rodziców może przestraszyć ten artykuł. Młodzież będzie zachwycona, że nareszcie ktoś mówi o narkotykach tak dobrze!"
Otóż młodzież - przynajmniej ta pisząca do "Polityki" - wcale nie była zachwycona, wręcz przeciwnie. Uważała, że straszymy i demonizujemy, oraz popierała legalizację miękkich narkotyków.
"Z przykrością stwierdzam, że dołączyliście do licznych medialnych kampanii ťantynarkotykowychŤ" - pisze student pedagogiki z Bydgoszczy - które przez dezinformację, jaką stosują (sugerowanie szkodliwości trawy - MM), narażają ludzi na poważne niebezpieczeństwo, jakie niosą ze sobą twarde narkotyki. Dlaczego wrzucacie do jednego worka śmiercionośne środki takie jak heroina, kokaina czy amfetamina wraz z marihuaną i haszyszem, których szkodliwość nie jest powszechnie uznana nawet w środowiskach naukowych".
"Moi znajomi i ja palimy trawę już 2-3 lata - pisze student z Łodzi. - I co? I nic! Kompletnie nic, nikt z naszego towarzystwa nie bierze brałna (heroiny - MM), kwasy (LSD - MM) wrzuca się od wielkiego święta, a amfę tylko wtedy, kiedy jest kompletny mus typu zbliżająca się sesja. Trzy lata palenia i nikt nie chce brać hery (heroiny - MM) czy koksu (kokainy - MM), bo i po co? Każdy wie, że to gówno i każdy trzyma się od tego z daleka, poza tym blanty (skręty z trawą - MM) w zupełności nam wystarczają na imprezach czy zwykłych melanżach. Uwierzcie w końcu, że trawa jest naprawdę nieszkodliwa, a to, że jest zdelegalizowana, wpływa jedynie na to, że kwitnie dilerka. W moim mieście 90 proc. imprez jest imprezami, na których są narkotyki, o dragach (narkotykach - MM) gada się wszędzie, a jedynymi ludźmi nie zauważającymi tego zjawiska są nauczyciele, rodzice i policja".
Na pociechę wypada zaznaczyć, że kilku czytelników doceniło, iż "dawno tak wyważonego artykułu na temat używek nie widziało". Wciąż nadchodzą nowe głosy. Do sprawy wkrótce wrócimy.