Czy narkotyki, miękkie i twarde, powinny być w oficjalnym, legalnym obrocie? Czy przemysł narkotykowy, który ma się w Polsce bardzo dobrze, powinien być w rękach instytucji państwowych? Zapewne większość z Was szybko odpowie NIE na oba pytania. Ja jednak pozwolę sobie mieć inne zdanie.
Tak, uważam, że przemysł narkotykowy powinien być w rękach Państwa, jednak towarzyszyć temu muszą określone warunki, o których zaraz powiem. Wcześniej, gwoli jasności dodam, że nie jestem i nigdy nie byłem uzależniony od narkotyków, nie jestem też zwolennikiem ich używania i sam nie używam. Miałem okazję obserwować przez kilka lat dom Monar-u, w którym leczono narkomanów, więc mam dojść dobre wyobrażenie o uzależnieniu od narkotyków ze wszystkimi jego pochodnymi. Ale, jak wspomniałem, nie doświadczyłem tego na sobie, więc zarzut jakobym nie wiedział, o czym mówię, przyjmę z pokorą. Teraz przedstawię jak sobie wyobrażam legalizację narkotyków i na jakie korzyści dla Państwa i jego obywateli w związku z tym liczę. Przede wszystkim, przy czytaniu tego artykułu, proszę o wzięcie pod uwagę podstawowego warunku, jaki stawiam u podstaw mojego poglądu na legalizację. Ten warunek to ustawowe zagwarantowanie przeznaczania zysków ze sprzedaży narkotyków na szeroko pojętą PROFILAKTYKĘ antynarkotykową oraz leczenie osób uzależnionych. O tym, jakie instytucje powinny produkować narkotyki, powinna stanowić ustawa, powinna także określać, w jakich miejscach mogą być sprzedawane, komu, i w jakich ilościach. W/g mnie, produkcją tych środków powinny zając się zakłady farmaceutyczne, dla których ustawa przewidywałaby określony zysk. Również punkty sprzedaży, które mogłyby być prywatną działalnością gospodarczą, miałyby ustawowo narzuconą marżę, na poziomie pozwalającym na optymalną rentowność takich podmiotów. Cena finalna danego środka składałaby się z sumy kilku wartości: ceny producenta, który byłby jednocześnie dystrybutorem + marży sprzedawcy i akcyzy państwowej. Oczywiście ustawa powinna zakazywać jakiejkolwiek reklamy środków lub punktów sprzedaży. 100% akcyzy mocą ustawy kierowane byłoby do instytucji zajmujących się profilaktyką i leczeniem osób uzależnionych. Jak już wspomniałem, to jest podstawa mojego zdania. Kluczem powodzenia systemu byłaby konkurencyjność oferty cenowej w stosunku do oferty grup przestępczych. Nie wiem, jaki obecni "producenci" mają koszt i zysk prowadząc narkobiznes. Dwie rzeczy wydają się być pewne: niski koszt uzyskania produktu i niebotyczne zyski organizacji przestępczych. Pytanie czy państwowa cena narkotyków byłaby na tyle mniejsza by nielegalny narkobiznes stał się mało opłacalny? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tak. Pewnie nikt tego dotychczas nie badał... Ustawa powinna powołać do życia komisję, której zadaniem byłoby dynamiczne ustalanie akcyzy w zależności od reakcji rynkowych podmiotów przestępczych. Narkoman powinien mieć świadomość, że w legalnych punktach kupi środek znacznie taniej i znacznie lepszej jakości - czytaj: bezpieczniejszy. Jeżeli udałoby się działalność, narko-przestępczą uczynić mało opłacalną w stosunku do ryzyka, tym samym zostałaby zlikwidowana główna podstawa działalności największych grup przestępczych. Dziś zyski tych grup uzyskiwane ze sprzedaży narkotyków są tak olbrzymie, że stać ich na przekupienie niemal każdego obywatela tego kraju, bez względu na funkcję przez niego pełnioną, a to rujnuje praworządność w Polsce w stopniu zapewne większym niż nam się wydaje. Korzyści, jakie w/g mnie wynikłyby z wprowadzenia ogólnie zobrazowanego systemu:
Powszechnie dostępna, czysta i dobrze zrobiona (bo za godziwe środki) informacja o szkodliwości zażywania środków narkotycznych, co powinno się przełożyć na spadek zainteresowania nimi. Wzrost nakładów na leczenie osób uzależnionych, co z kolei winno zaowocować lepszą skutecznością leczenia. Pozbawienie znacznych dochodów organizacji przestępczych. Znaczny spadek liczby osób trudniących się rozprowadzaniem narkotyków, a tym samym mniej osób namawiających do narkotyzowania się i przedstawiających branie w fałszywym świetle. Mniej zależności finansowych pomiędzy dilerami a ich klientami, co wcześniej czy później kończy się pobiciami, itp. Tańsze narkotyki - to wbrew pozorom jest dobre, jeśli uświadomimy sobie jak wiele drobnych przestępstw jest dokonywanych właśnie w celu zdobycia pieniędzy na narkotyki, które są obecnie bardzo drogie. Aby to szerzej zrozumieć, należy sobie uzmysłowić, jakie koszty finansowe i moralne ponosi państwo zajmując się tymi przestępstwami; łapiąc, sądząc i karząc sprawców. Bezpieczeństwo narkomanów, tych początkujących i poważnie uzależnionych. Wszyscy wiedzą, do jakich praktyk uciekają się producenci i dilerzy – pierwsza działka za darmo, pierwsze działki specjalnie spreparowane by szybciej uzależniły, a w końcu jakość chemiczna narkotyków i jej wpływ na zdrowie biorącego. Nowe miejsca pracy. Odciążenie Policji i Sądów z powodu legalności posiadania narkotyku na własny użytek wraz z dowodem zakupu. Większe możliwości oceny skali problemu narkomanii w Polsce, co można wykorzystać przy tworzeniu mechanizmów zapobiegawczych. Na chwilę obecną problem jest niedoceniany, niektórzy szacują, że na dwie osoby w statystykach, przypada tak na prawdę 8-10 osób biorących.
Tyle znalazłem potencjalnych korzyści. Co do ewentualnych strat, to nasuwa mi się kilka wątpliwości, jednak żadne konkretne wnioski. Główną wątpliwością musi być pytanie, czy w momencie zalegalizowania narkotyków zwiększy się liczba biorących. Nie wiem i chyba nikt nie może wiedzieć. Bo jeżeli na jednej szali położymy wolny dostęp do narkotyków, a na drugiej zdecydowanie lepszą świadomość obywateli – to co przeważy? Nikt nie może tego wiedzieć. Ja myślę, że mimo, iż o szkodliwości narkotyków słyszy się dość często, to jednak świadomość społeczeństwa jest słaba. Nie wiem jak Wam, ale mi się bardzo rzadko zdarza widzieć w mediach jakieś materiały na ten temat. Natomiast bardzo często widzę jak sportowcy polecają mi piwo... Jeśli ktoś zapyta czy wierzę w możliwość praktycznego wprowadzenia systemu w Polsce, to oczywiście odpowiem NIE. Z kilku powodów. Sprawność intelektualna naszego społeczeństwa pozostawia wiele do życzenia, zdecydowana większość woli oprzeć się na zastanych stereotypach, zamiast racjonalnie przeanalizować dane zjawisko, bo tak jest łatwiej. Poza tym, narkobiznes stać na przekupienie każdego urzędnika państwowego, który chciałby podjąć temat, a jeżeli nie przekupienie to zastraszenie. A nawet gdyby się udało, to szybko pojawiły by się argumenty jakoby liczba narkomanów gwałtownie wzrosła, choć to byłby tylko nieunikniony efekt początkowy, czyli wyjście z cienia już istniejących narkomanów. Cóż, wierzę w słuszność tego co napisałem. Jeżeli jestem w błędzie, to proszę mnie z niego wyprowadzić cywilizowanymi metodami, czyli merytorycznymi argumentami. Reprezentuję tutaj tylko własne, prywatne zdanie. W Monarze nie zajmuję się terapią, jestem pracownikiem technicznym, a do powyższych przemyśleń skłoniła mnie obserwacja strasznej nędzy moralno-egzystencjalnej ludzi, którzy przez narkotyki trafili na samo dno... Napisał: Jacek, pracownik Monaru
Komentarze